ESA 37 bez podziału punktów – symulacja

ESA 37 bez podziału punktów – symulacja

Formuła ESA37 wciąż budzi sporo emocji, wszystko wskazuje jednak, że w kolejnym sezonie zawodnicy znów rozegrają 7 dodatkowych spotkań w rundzie finałowej. Dojdzie jednak do wielkiej zmiany regulaminowej, bowiem punkty po rundzie zasadniczej (pierwszych 30 kolejkach) nie będą dzielone. Postanowiliśmy się przyjrzeć, jak wyglądałyby tabele 3 ostatnich sezonów bez podziału punktów.


Reforma zakładająca podział na grupy i dzielenie punktów miała na celu uatrakcyjnić rozgrywki, zwiększyć liczbę meczów o stawkę oraz zmniejszyć tzw. bezpieczny środek. Do ostatnich kolejek miała się toczyć walka o mistrzostwo, puchary i utrzymanie, a żadna z drużyn miała nie czuć się bezpiecznie. Nie oceniając teraz, czy to się do końca udało, przeanalizujmy ten system bez dzielenia punktów pod kątem celów, które ta reforma miała osiągnąć. Abstrahując od ocen podziału punktów, czy dwie grupy i runda finałowa bez niego ma jakikolwiek sens?

Rewolucyjną formułę ESA37 wprowadzono w sezonie 2013/14. Wyniki w rundzie finałowej nieco zaburzyły obraz całego sezonu, gdyż np. Śląsk rewelacyjnie punktował w grupie B („spadkowej”), a Pogoń postanowiła ogrywać młodzież w grupie A („mistrzowskiej”) i była tam raczej dostarczycielem punktów dla innych drużyn.

Mimo wszystko, gdyby nie dzielono punktów, układ tabeli praktycznie by się nie zmienił. Legia zostałaby mistrzem (z nieco większą przewagą), na podium znalazłyby się Lech i Ruch, a z ligi wyleciałyby Widzew i Zagłębie. Status quo. Spójrzmy jednak na tabelę po 33. kolejce. Widać na niej, że na 4 kolejki przed końcem można byłoby mówić o końcu emocji, które finalnie skończyłyby się na pewno po 35. kolejce.



Do istotnej zmiany doszłoby w sezonie 2014/15. Bez podziału Legia i Lech zgromadziły po 70 punktów, a ponieważ Legia była liderem po 30 kolejkach z 2 punktami przewagi, to warszawskiej drużynie należałoby się mistrzostwo (zakładając oczywiście, że zasada wyższej liczby punktów po 30 kolejkach nadal byłaby rozstrzygająca). Pamiętajmy jednak, że wszyscy znali zasady gry, a w ostatnim meczu sezonu Lechowi do triumfu w rozgrywkach wystarczył remis z Wisłą i tak też się stało.

Bez podziału punktów do końca można byłoby się ekscytować walką o mistrzostwo i…niczym więcej. Wszystko byłoby niemal jasne na co najmniej 2 kolejki przed finiszem rozgrywek.



Poprzedni sezon 2015/16 bez podziału punktów nie zmieniłby układu pierwszej czwórki, która awansowała do europejskich pucharów. Do ważnej zmiany doszłoby na dole tabeli. Po fatalnej rundzie finałowej w szeregach Ekstraklasy pozostałoby jednak Podbeskidzie, dzięki 9. pozycji zajętej po rundzie zasadniczej (przy tej samej liczbie punktów, co Górnik Łęczna).



Po 3 sezonach próby widzimy więc, że podział punktów nie wywrócił całej tabeli do góry nogami, choć w oczywisty sposób zmniejszył dystans między klubami, niejako faworyzując zespoły, które gorzej radziły sobie w rundzie zasadniczej. Tak jak można było się spodziewać, brak podziału punktów w 37-kolejkowym kształcie ligi skutkuje jedynie kolosalną zmianą w liczbie spotkań „o pietruszkę”, co kłóci się z głównymi założeniami wprowadzenia tej reformy.



~Tomasz Gomuliński, Mateusz Januszewski

Komentarze:

Śledź EkstraStats w mediach społecznościowych: