„W Holandii dowiedziałem się, że nie umiem bronić”

„W Holandii dowiedziałem się, że nie umiem bronić”

Wyjeżdżając w wieku 21 lat do Holandii dowiedziałem się, że nie umiem bronić. Taka była prawda, w Polsce w latach 1996-2000 przy pierwszym zespole Stomilu nie mieliśmy typowego trenera od bramkarzy. Natomiast na zachodzie już to było i tam miałem codziennie trening bramkarski. To był duży przeskok, ale z lepszym czy gorszym skutkiem radziłem sobie z tym – mówi dla nas w obszernym wywiadzie najskuteczniejszy obecnie bramkarz Ekstraklasy, Zbigniew Małkowski.

Mówi się, że liczby nie grają, aczkolwiek na pewno dostarczają dużo ciekawych informacji. Twoja skuteczność 84,4% (cała tabela dostępna TUTAJ) jest najwyższa spośród wszystkich bramkarzy Ekstraklasy. Czy zwracasz uwagę na statystyki i masz jakieś swoje ulubione ?

Nie patrzę. Myślę, że bardziej to jest dla trenerów i analityków, którzy przygotowują jakieś skróty i fragmenty meczów do analizy. Dla mnie najważniejsze jest to, że po rocznej przerwie mogłem wrócić na boiska Ekstraklasy i delektować się grą. Cieszę się, że to trenerzy mi zaufali a nie mojemu konkurentowi.

Tak, ale ten powrót o którym rozmawiamy jest naprawdę świetny – na 45 strzałów obroniłeś aż 38.

No tak, tyle, że na taką skuteczność pracuje cały zespół. Nie zdarzało się tak, żeby zawodnicy drużyn przeciwnych kreowali sobie wiele sytuacji w meczu. Wiadomo, że najlepiej jest dla bramkarza jak cały mecz ma co robić, a sztuką jest wybronić 1-2 strzały na mecz. Po tym też się poznaje wartość tego człowieka, który stoi między słupkami. Ale tak jak mówię, na ten wynik pracuje cały zespół, nie tylko ja.

Twoje słowa potwierdzają też liczby, bo przykładowo inni bramkarze w ciągu tych 15 kolejek mieli dużo więcej strzałów do obrony- Szmatuła z Piasta 60, Zubas z Podbeskidzia 85, to też pokazuje o sile obrony waszego zespołu…

Dokładnie, ale to taki przykład przeżywałem w Holandii, gdzie do Feyenoordu ściągnięto zawodnika z NEC Nijmegen. I tak jak powiedziałeś wcześniej, w meczu miał 9-10 sytuacji, wybronił 8, jedną zawalił. Przyszedł do Feyenoordu, gdzie miał 1-2 strzały na mecz i sobie nie poradził. Liczby są dla statystyków i trenerów, a dla mnie jest najważniejsze, żeby stać w bramce i pomagać kolegom.

Czy w Koronie dostajecie jakieś raporty statystyczne odnośnie Waszych występów?

Oczywiście, dostajemy na skrzynki mailowe. Teraz to wszystko jest tak zaawansowane technicznie, że wystarczy 5-10 minut po meczu i wszystkie liczby są gotowe, są nawet aplikacje na smartfony, które pokazują wszystko na bieżąco. Statystycy siedzą na trybunach i podsyłają różne liczby trenerom. Aczkolwiek ja się jeszcze nie spotkałem, żeby trenerzy odpalali komputer i nam to pokazywali.

W tym sezonie macie jedną z najmocniejszych linii defensywnych – w 15 kolejkach Korona straciła tylko 12 bramek, najmniej ze wszystkich drużyn Ekstraklasy. Jak oceniłbyś dotychczasową grę swojego zespołu i jakie stawiacie sobie cele?

Wiadomo, że przed sezonem dużo chłopaków odeszło, przyszli nowi zawodnicy, nowy trener, było trochę niewiadomych. My jako zawodnicy zaczerpywaliśmy informacji od kolegów, którzy kiedyś z trenerem pracowali. Ja kontaktowałem się z Mariuszem Zganiaczem i on zapewniał mnie, że trener jest bardzo dobry, treningi fajne. Jak na razie, to co powiedział się sprawdza. Tym bardziej, że ja wielokrotnie powtarzałem swoim kolegom z Korony, że nawet jakbym ja nie grał to i tak zawsze będę chwalił trenera, bo w zasadzie ma każdą minutę rozplanowaną na treningu, jest porządek. Wie czego chce od nas i my coraz lepiej poznajemy jego filozofię. Jeśli chodzi o nasze cele, to nic się nie zmienia. Tak jak każdy chcemy załapać się do pierwszej ósemki i mieć spokojny byt. Na dzień dzisiejszy najważniejszy jest każdy kolejny mecz, w którym chcemy punktować.

Przykład zeszłego sezonu pokazuje jak ważna jest pierwsza ósemka. Koronie zabrakło niewiele, aby do niej wejść, natomiast później po podziale punktów była walka do ostatniego meczu o pozostanie w Ekstraklasie…

…ale tak również było i 2 lata temu, gdy Cracovii zabrakło jednego punktu do pierwszej ósemki i walczyła później do samego końca. To świadczy o tym, że zespoły dają z siebie wszystko i te ostatnie 7 meczów premiuje tych słabszych. Spoglądając na tabelę i liczbę punktów jaką ma Górnik Zabrze można by powiedzieć, że pierwszego spadkowicza już mamy, natomiast po podziale punktów na pewno tak nie będzie.

W tym sezonie drużyna Korony słynie ze świetnej gry na wyjazdach, natomiast dużo gorzej wychodzą wam mecze przed własną publicznością. Potwierdzają to też statystyki straconych bramek – 1 na wyjeździe i aż 11 na własnym stadionie. Jak myślisz skąd się biorą tak duże dysproporcje? Chodzi o styl gry, presję?

Wiadomo, że grając w Kielcach, zarówno trener, kibice jak i my, chcielibyśmy zagrać odważniej. Z tego też się biorą te porażki, nasza gra nie wygląda jeszcze tak jak byśmy sobie tego życzyli. Na wyjazdach jest tak, że to nie my musimy atakować tylko gospodarz, my jesteśmy bardziej cofnięci i możemy wychodzić szybkimi kontratakami. Myślę, że te proporcję się odwrócą i zaczniemy punktować również u siebie. Chcielibyśmy zadowolić kielecką publiczność, aby jeszcze więcej osób przychodziło na nasze mecze.

Ponad 40% bramek w tym sezonie Korona straciła pomiędzy 16 a 30 minutą pierwszej połowy. Czym może być spowodowana wasza dekoncentracja w tym fragmencie meczu?

Myślę, że to może wynikać z tego, że od początku chcemy zepchnąć przeciwnika, pokazać swoją wyższość. Każdy zespół, który jedzie na wyjazd zakłada sobie, żeby w pierwszych 15 minutach nie stracić bramki i zobaczyć co gospodarz chce zrobić, a później przestawić się na swój styl grania. Być może chodzi właśnie o to, że w pierwszych 20 minutach brakuje nam bramki i tak jak powiedziałeś – chwila dekoncentracji powoduje to, że tracimy gola i później ciężko nam to odrobić. Przykładem może być mecz z Termaliką, gdzie tych sytuacji było sporo, ale niestety nie udało się wyrównać.

W 15 kolejkach ustawienie waszego zespołu było kilkakrotnie modyfikowane, jednak najczęściej gracie w obronie zawodnikami: Sylwestrzak/Wilusz/Dejmek/Gabovs – czy dla ciebie jako bramkarza stabilizacja w defensywie ma znaczenie?

To jest problem nie tylko dla mnie, ale i całego zespołu. Bo jeśli blok defensywny spisuje się dobrze i zawodników nie wykluczają kartki czy kontuzje, to trenerzy nie mają podstaw, żeby robić roszady, bo ci zawodnicy grają na pamięć. Czy to było na Legii, czy na Wiśle, gdzie był świetny doping, czy nawet ostatnio w Zabrzu, gdzie ta przysłowiowa „Torcida” świetnie dopingowała zespół Górnika – to powoduje, że komunikacja między zawodnikami jest dużo trudniejsza i wtedy ta gra jednym blokiem defensywnym jest bardzo pomocna.

Jak wyglądają odprawy przedmeczowe u trenera Brosza, czy zwraca jakąś szczególną uwagę na statystyki i uczula was na poszczególne elementy w grze przeciwników na podstawie liczb?

Generalnie odprawa przedmeczowa odbywa się już tydzień wcześniej, gdzie trener pokazuje jak przeciwnik gra i jak my chcemy zagrać. Sama odprawa dzień przed meczem to jest tylko przypomnienie wycinków z kilku spotkań i analiz, jak przeciwnik zachowuje się w obronie i ataku. Natomiast odprawa w dniu meczu trwa czasami nawet 2-3 minuty, bardziej polega na motywacji, gdzie trener chce powiedzieć kilka zdań. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy zajdzie jakaś zmiana, ponieważ trenerzy wcześniej przewidują skład i gdy nagle ktoś wypada, wtedy dostajemy jakieś dodatkowe wskazówki.

Pracowałeś w swojej karierze z wieloma trenerami, który z nich miał największy wpływ na ciebie i twoją grę?

Jeśli chodzi o mnie, to mogę się wypowiadać najwięcej na temat trenera bramkarzy, z którym spędzam dużo czasu. Największy wpływ miał na mnie trener bramkarzy z Feyenoordu Rotterdam – Pim Doesburg, człowiek który wyszkolił Jerzego Dudka, czy chociażby Eda de Goey’a. To właśnie on nauczył mnie bronić, ponieważ wyjeżdżając w wieku 21 lat do Holandii dowiedziałem się, że bronić to ja nie umiem. Taka była prawda, ponieważ w Polsce w latach 1996-2000 kiedy byłem przy pierwszym zespole Stomilu Olsztyn, to nie mieliśmy typowego trenera od bramkarzy. Natomiast na zachodzie już się z tym spotkałem i tam miałem codziennie trening bramkarski. Doesburg to był człowiek, który ukształtował mnie jako bramkarza.

To był gigantyczny przeskok ze Stomilu do Feyenoordu?

Jasne, tak jak mówiłem – dowiedziałem się, że nie umiem grać w piłkę. Był to duży przeskok, ale z lepszym czy gorszym skutkiem radziłem sobie z tym. Cieszę się, że mogłem tam być, zobaczyć jak to jest w wielkich klubach, trenować z najlepszymi zawodnikami.

Zeszły sezon nie był dla ciebie udany, prawie w ogóle nie grałeś, były konflikty z władzami klubu. Czy był taki moment, że na poważnie zastanawiałeś się nad zakończeniem kariery?

Nie. Nie miałem czegoś takiego. Ok, doznałem dwóch kontuzji, które zbiegły się w czasie. Trafiła mi się jedna z najgorszych dla piłkarza – zerwanie więzadeł krzyżowych. Moim zdaniem i tak szybko wróciłem, bo po 6 miesiącach miałem zgodę lekarzy, żeby uczestniczyć w treningach. Jednak na pewno nie jest miło, jeżeli patrzy się przed telewizorem jak koledzy grają mecze. Życie nie jest zawsze usłane różami, dzięki temu człowiek wiele sobie rzeczy przemyślał. Z jednej strony mi to zaszkodziło, z drugiej pomogło. W zasadzie nie jestem takim człowiekiem, żeby wracać do przeszłości, co było to trudno. Teraz delektuję się grą w Ekstraklasie i to jest dla mnie najważniejsze.

Jak wyglądał twój powrót do pierwszej drużyny? Prezes Paprocki doszedł w końcu do wniosku, że zamiast wojować, więcej korzyści przyniesie przywrócenie ciebie oraz Pawła Sobolewskiego do pierwszego składu złocisto-krwistych?

Ja się chciałem dogadać już w styczniu. Z tego co wiem, bardziej to była decyzja Rady Miasta. To radni chcieli żebyśmy byli przy pierwszym zespole, trenerzy nam zaufali i teraz możemy spłacać swój kredyt zaufania. Było tak jak było, jest jak jest, na dzień dzisiejszy trzeba się cieszyć, że jest dobrze i oby tak dalej.

W swoim piłkarskim CV  możesz pochwalić się grą w lidze holenderskiej i szkockiej. Czy porównując z nimi naszą  Ekstraklasę widać spore różnice? Czy w zagranicznych ligach trenerzy więcej pracują ze statystykami?

W czasach, gdy byłem za granicą statystyki nie odgrywały jeszcze tak wielkiej roli. W Feyenoordzie pod koniec mojego pobytu wchodziły dopiero sport testery, w Szkocji to samo. Na pewno większy jest przeskok z ligi polskiej do holenderskiej, do szkockiej już nie.

..w Szkocji liczyły się dwa zespoły…

…dokładnie, wtedy były dwa kluby w Glasgow, teraz jest tylko Celtic. U nas kiedyś też tak było, że liczyła się Legia i Wisła, a potem długo, długo nic. Liga holenderska była dużo mocniejsza, grały w niej takie nazwiska jak: Van Hooijdonk, Dudek, Van Nistelrooy, Robben, van Persie, Ibrahimović.

Dla młodego piłkarza kierunek Holandia to dobra droga?

Myślę, że każdy wyjazd za granicę czegoś uczy, czy to jest Holandia, czy Włochy. Warto tylko pamiętać, że wyjeżdżając tam, trzeba być przygotowanym na wszystko.

Czym może być spowodowana sytuacja, że niektórzy zawodnicy, którzy błyszczeli w naszej Ekstraklasie – przykładowo Wolski, Furman – w ligach zagranicznych już sobie tak dobrze nie radzą?

Problemem może być to, że nie jesteśmy mentalnie przygotowani do zmierzenia się z dużą presją. Polskie kluby powinny zwracać większą uwagę na sferę mentalną. Nasi zawodnicy, nawet w wieku juniorskim nie są przygotowani, żeby mentalnie udźwignąć ciężar. Umiejętności na pewno mamy, nikt temu nie zaprzeczy, jednak czasami przegrywamy psychicznie.

Mówiłeś o rozwoju swojej kariery, natomiast na przestrzeni tych kilkunastu lat, od kiedy zacząłeś swoją piłkarską przygodę, jak ogólnie zmienił się futbol?

Przede wszystkim zawodnicy są teraz monitorowani, trenerzy nic nie robią na tak zwanego nosa. Piłkarze są podpinani do sport testerów, każda minuta treningu jest zapisywana. Jeśli chodzi o mnie jako bramkarza, to nikt teraz sobie nie wyobraża, żeby nie było w klubie trenera specjalisty od bramkarzy – w klubach I a nawet i II ligi już takowe osoby są. Zmieniły się także stadiony – w Polsce mamy jedne z najpiękniejszych w Europie. Rozwinęła się technika. Wcześniej Canal + pokazywał spotkanie z 3-4 kamer, teraz z 14, co świadczy o tym, że w Polsce technologia poszła do przodu.

To prawda, że kiedyś polscy trenerzy głównie zwracali uwagę na trening siłowy kosztem techniki?

Nie, to są jakieś wyimaginowane stwierdzenia niektórych kibiców, którzy są zazdrośni, że im się może nie udało. Pamiętajmy jednak, że w piłce oprócz umiejętności i techniki dużo znaczy też charakter. Ja nigdy nie zapomnę czasów, gdy z treningów wracałem z 20 kg torbą cały w błocie. Jak mama otwierała drzwi i patrzyła na mnie, to łapała się za głowę zastanawiając się pralka wytrzyma kolejny miesiąc. W tej chwili jest już zupełnie inaczej, jest dużo sztucznych boisk, gdzie zamiast tego błota przynosi się tylko gumowe kuleczki. Czasy są inne, są lepsze komputery, samochody, wszystko jest dla ludzi.

Lepiej też chyba pogodzić naukę ze sportem, powstało dużo Szkół Mistrzostwa Sportowego…

Dla chcącego nic trudnego. Pamiętam, że od 16. roku życia byłem podpięty pod pierwszy zespół, przez co zdarzało się, że w szkole nie było mnie ponad 50% czasu. Gdy jednak zdarzało się, że mogłem pójść chociaż na jedną lekcję, czy to na początku, czy na końcu, to zawsze szedłem. Po to, żeby chociaż pokazać się nauczycielom, zaznaczyć, że nie tylko na piłce mi zależy. Pamiętam nawet śmieszną sytuację, którą do tej pory opowiadam kolegom, kiedy pisząc klasówkę z matematyki nauczycielka kazała mi rozwiązać 7 zadań z jednej strony książki. Oddając powiedziałem: „wie Pani co, bo udało mi się rozwiązać z tej strony tylko 5, ale za to z kolejnej mam 2 zadania”. Nauczycielka machnęła ręką, najważniejsze, że liczba zadań się zgadzała.

Jak wyglądają twoje relacje z sędziami?

Tak jak mówiłem, miałem ostatnio czas na przemyślenie różnych rzeczy. Wcześniej byłem bardziej impulsywny, więcej dyskutowałem z sędziami. Teraz doszedłem do wniosku, że to nie ma sensu, oni i tak podejmując decyzję już raczej jej nie zmienią. Z drugiej strony też są ludźmi, mylą się – nie myli się ten, co nic nie robi. My piłkarze też się mylimy, tracimy bramki. Teraz jestem spokojniejszy, nie dyskutuję, wiem, że sędziom również jest ciężko, też są ludźmi, też się mylą. Najlepiej samemu wziąć gwizdek i posędziować kilka meczów, zobaczyć jak to jest.

Szczerze – była złość na sędziego Lasyka za podyktowanie przeciwko wam rzutu karnego, po twoim faulu na napastniku Legii?

Bardziej wolałem skupić się na tym, żeby obronić rzut karny. Złości na pewno nie było. Analogiczna sytuacja była w meczu z Piastem Gliwice, gdzie zacisnąłem zęby i wolałem się skupić na wykonawcy. Sędziowie podjęli decyzję, zresztą słuszną – rozmawiałem z Nabilem (Aankourem – przyp. red.), który powiedział, że karny był ewidentny. Po meczu podszedłem do arbitra, powiedziałem: „Panie sędzio, karny był, nie ma tematu”. Sędziom nie zazdroszczę pracy, to jest ciężki kawałek chleba – łatwo można mówić o jakiś decyzjach, siedząc przed ekranem komputera.

Z kim w zespole trzymasz się najbliżej?

Na pewno po tej sytuacji z ostatniego sezonu dość dobrze trzymam się z Pawłem Sobolewskim. Razem jesteśmy w hotelu przed meczem, na obozach. Ale generalnie ze wszystkimi mam dobry kontakt – z Kamilem Sylwestrzakiem, Radkiem Dejmkiem, który jest moim sparingpartnerem w ping-ponga. Nie ma grupek, jest zespół. Oczywiście z racji tego, że mam dwójkę dzieci, to tego czasu pomiędzy treningami mam dużo mniej, obowiązków z żoną nam nie brakuje. Aczkolwiek z chłopakami z zespołu widzimy się zawsze godzinę przed treningiem, mamy fajne kanapy, jest czas, żeby napić się kawy i pogadać.

W Kielcach mieszkasz już kilka lat, czy po zakończeniu kariery wiążesz swoje plany z tym miastem i czy masz już w głowie jakiś pomysł na przyszłość po przysłowiowym odwieszeniu butów na kołek?

Z żoną zdecydowaliśmy, że zostajemy w Kielcach. Co do pomysłów na przyszłość to jakieś są, aczkolwiek z autopsji wiem, że jeśli zacznę realizować część swoich planów, to braknie mi czasu na to co jest teraz najważniejsze, czyli piłkę. Na dzień dzisiejszy nie mam czasu, żeby realizować inne pomysły, mam dwójkę dzieci, które chodzą do szkoły, także tutaj jest też pole do popisu – trzeba je pilnować, żeby się dobrze uczyły.

~Piotr Grabski
fot. Paula Duda

Komentarze:

Śledź EkstraStats w mediach społecznościowych: