
Gramy do końca
„Koncentracja!”, „Do końca!”, „Na chaos!” – często słyszymy takie okrzyki z ławek trenerskich w końcówkach spotkań. Stare piłkarskie porzekadło mówi, że futbol to gra trwająca 90 minut, lecz nie do końca jest to zgodne z prawdą. Dopiero po nich zaczyna się prawdziwa wojna nerwów, oszczędzania czasu z jednej i szaleńczych ataków z drugiej strony. Zwykle sędziowie doliczają od 3 do 5 minut, choć w meczu Lecha z Legią piłkarze grali aż 10 minut dłużej. Sprawdziliśmy kto w Ekstraklasie ten czas pożytkuje na strzelanie, a komu punkty w ostatniej chwili uciekają.
Do zerknięcia w statystyki goli w doliczonym czasie gry zainspirowała nas Wisła. Jej poprzedni trener Franciszek Smuda przez lata słynął z tego, że jego drużyny grają do końca, odwracając losy spotkania w ostatnich minutach. Historia pełna jest takich przykładów, lecz widocznie cudotwórcza moc Smudy się wypaliła – w tym sezonie było dokładnie odwrotnie. Za jego kadencji Wisła straciła 4 gole w czasie 90+, najwięcej w lidze.
Początki trenera Moskala są obiecujące, niestety niemoc w końcówkach pozostała. Ostatni gol Tuszyńskiego kosztował wiślaków dwa punkty, tak samo jak samobójcza bramka Jovicia w Warszawie, choć ta padła jeszcze w regulaminowym czasie gry. Nie najlepiej wygląda także koncentracja w defensywach Korony i Zawiszy – obie drużyny straciły po 3 gole w czasie 90+. Punktowo najwięcej traci GKS – 2 stracone gole, lecz oba odbierały bełchatowianom zwycięstwo (z Lechią i Cracovią).
Kto strzela w ostatnich minutach najwięcej? W czołówce nie może zabraknąć Legii Warszawa, która w ostatnich 30 minutach zdobywa w tym sezonie całą masę goli. 3 padły w doliczonym czasie gry, lecz żaden z nich nie przyniósł dodatkowych punktów. Gole Dudy i Radovicia (na 2:0 i 3:0) nokautowały Wisłę w Krakowie, kolejnego dołożył w meczu z Podbeskidziem Orlando Sa (również na 3:0). Co ciekawe, Legia to jedyna drużyna, która nie dała się zaskoczyć w doliczonym czasie gry ani razu.
Do ostatniego gwizdka warto oglądać mecze Podbeskidzia, w tym czasie w spotkaniach Górali padło aż 7 goli, 4 dla ekipy spod Klimczoka. Każdy z nich dawał punkty – 3 razy zwycięstwo, raz remis. 3 gole stracone przez Górali to dla nich tylko 1 punkt mniej – gol Frączczaka przesądził o zwycięstwie Pogoni w Bielsku – Białej. Równie dobrze radzi sobie w czasie 90+ Cracovia – gole Budzińskiego z Koroną, Covilo z Wisłą i Kapustki z GKS-em dały „Pasom” w sumie 5 punktów. Ani razu do siatki w doliczonym czasie gry nie trafiali piłkarze Górnika Łęczna, Piasta, Ruchu i Zawiszy.
KLUB | GOLE w 90+ | GOLE STRACONE w 90+ | BILANS PKT |
---|---|---|---|
Cracovia | 3 | 1 | +5 |
GKS Bełchatów | 1 | 2 | -4 |
Górnik Łęczna | 0 | 2 | -1 |
Górnik Zabrze | 2 | 1 | 0 |
Jagiellonia Białystok | 3 | 1 | +1 |
Korona Kielce | 1 | 3 | -2 |
Lech Poznań | 2 | 1 | -1 |
Lechia Gdańsk | 2 | 1 | +1 |
Legia Warszawa | 3 | 0 | 0 |
Piast Gliwice | 0 | 1 | 0 |
Podbeskidzie | 4 | 3 | +6 |
Pogoń Szczecin | 3 | 2 | 0 |
Ruch Chorzów | 0 | 1 | -2 |
Śląsk Wrocław | 2 | 1 | +2 |
Wisła Kraków | 2 | 5 | -3 |
Zawisza Bydgoszcz | 0 | 3 | -1 |
Łącznie w doliczonym czasie gry II połowy padło 28 bramek, a więc średnio nieco ponad 1 takie trafienie w kolejce. Ostatniego strzelił we wtorkowym meczu Marcin Robak. Mateusz Zachara i Mateusz Piątkowski to zawodnicy, którym ta sztuka udała się dwukrotnie. 3 gole zdobyli obrońcy, którzy z biegiem gry coraz częściej zapuszczają się pod pole karne rywala.
Za idealną okazję do zdobycia gola w końcówce uznaje się stałe fragmenty gry. To wtedy wszyscy zapominają o niuansach taktycznych, trenerzy krzyczą, by grać „na chaos”, a w pole karne wbiegają nawet bramkarze drużyny atakującej. Efekty tej gorączki nie są imponujące – 3 gole padły po rzutach rożnych, 2 po wolnych (w tym wolny bezpośredni Stilicia), 1 po rzucie karnym. W sumie 6 goli, nieco ponad 20%. 16 razy (częściej niż w co drugim przypadku) gole w doliczonym czasie gry odwracały wynik meczu, zmieniając podział punktów w danym spotkaniu. Innymi słowy, warto oglądać Ekstraklasę od deski do deski ;)
~Tomasz Gomuliński
fot. Marcin Łagowski