[HIT KOLEJKI] Przemysław Pitry i jego debiut na środku obrony
W 26. kolejce Ekstraklasy najbardziej zaskoczył Franciszek Smuda, który w meczu z Lechem Poznań zdecydował się postawić w środku obrony na… Przemysława Pitrego. Eksperyment można uznać za udany, Górnik Łęczna nie stracił w stolicy Wielkopolski bramki i zdobył jakże cenny punkt.
Nenad Bjelica i jego gracze nie przeszli koło tego manewru trenera Smudy obojętnie, można było zauważyć u gospodarzy chęć „gry na Pitrego”, nawet jeśli nie w akcjach jeden na jeden, to w kierowaniu dłuższych podań lub dośrodkowań w półlewą strefę, w której operował niecodzienny obrońca Górnika.
W defensywie Pitry spisywał się zgodnie z przewidywaniami, czyli nie miał problemów z walką o piłkę, kilka razy wygrał przepychankę, zastawienie z Dawidem Kownackim czy Maciejem Gajosem. Starał się także wychodzić agresywniej przed linię obrony do zawodnika z piłką.
Miało to o tyle sens, że dzięki temu obrona Górnika miała większe szanse na wymuszenie straty rywali i też mniej ryzykowała złamanie linii defensywy przez zawodnika niegrającego na swojej naturalnej pozycji. Ewentualny błąd w ustawieniu mógłby mieć tu zdecydowanie poważniejsze konsekwencje niż w innym rejonie boiska. W 67. minucie z kolei Pitry świetnie wyczekał podanie Gajosa do Łukasza Trałki.
Problemy zaczynały się kiedy trzeba było wykazać się decyzyjnością środkowego obrońcy – trzymać krycie czy zorientować się na piłce? W którym momencie złamać linię? Lech nie potrafił wykorzystać tych momentów zawahania obrońców gości.
Pitry na środku obrony dał Górnikowi dużo w fazie przejścia z obrony do ataku. Wprawdzie goście nie zaczynali akcji od bramkarza (Sergiusz Prusak zazwyczaj decydował się na długie wybicie), ale po przejęciu piłki na własnej połowie starali się ją rozegrać od linii obrony. Tutaj bardzo przydał im się gracz z ofensywnym doświadczeniem, potrafiący utrzymać się przy piłce i znaleźć podanie między liniami.
Wzięcie w tych sytuacjach ciężaru gry na siebie i wprowadzanie piłki wyżej dryblingiem (jeśli Lech zostawiał na to miejsce) lub prostopadłym podaniem pozwalało Górnikowi na zbudowanie w pierwszej połowie kilku ciekawych akcji.
Trener Bjelica próbował w drugiej połowie różnych wariantów, mających na celu odwrócenie losów spotkania, ale ambitnie grający goście zdołali utrzymać korzystny dla siebie wynik. Nie pomogło ani zwiększenie dynamiki na skrzydłach w postaci zmiany Darko Jevticia na Macieja Makuszewskiego, ani wprowadzenie Marcina Robaka jako drugiego napastnika obok Dawida Kownackiego. Górnik zareagował cofnięciem się głębiej i nastawieniem na kontrataki.
Podsumowując, Przemysław Pitry w niecodziennej dla siebie roli, bo przecież czym innym jest przesunięcie do pomocy, jak w meczu z Legią Warszawa, a czym inny na środek obrony, spisał się całkiem dobrze. Franciszek Smuda zaryzykował i ugrał na tej decyzji punkt na bardzo trudnym terenie w Poznaniu, z rozpędzonym w tym roku Lechem. Mało tego, Górnik miał swoje momenty w tym spotkaniu i swoje szanse na bramkę. W pierwszej połowie dzięki własnej grze przy piłce, a w drugiej, kiedy Lech grał już zdecydowanie wyżej, dzięki groźnym kontrom. Zabrakło szczęścia i umiejętności wykończenia akcji, ale to samo można też powiedzieć o drużynie gospodarzy. Z perspektywy boiska, sprawiedliwy remis.
~Filip Nowicki