„Staram się podejść do zawodników na stopie bardziej koleżeńskiej”

„Staram się podejść do zawodników na stopie bardziej koleżeńskiej”

„Są momenty gdzie się przysypia, mniej więcej 20-30. minuta, najmniej się wtedy dzieje. Później pierwsze 5 minut po przerwie agresywne i znów taka chwila uśpienia. Statystycznie najczęściej wtedy jest spokój na boisku. Następnie jednak przychodzi decyzja, która może zaważyć na całym meczu…”. Zapraszamy na wywiad z arbitrem miedzynarodowym, zawodowym sędzią Ekstraklasy – Tomaszem Musiałem, sędzią grupy TOP AMATOR – Sebastianem Krasnym i asystentem szczebla centralnego – Jakubem Ślusarskim.

Czy od młodości chciał Pan zostać sędzią piłkarskim?

Tomasz Musiał: Nie, zawsze moim marzeniem było zostać piłkarzem. Niestety ze względów zdrowotnych musiałem zrezygnować, później koledzy zapisali się na kurs sędziowski, więc poszedłem z nimi. Taki był początek, w zasadzie to oni mnie namówili, a nie ja sam z siebie tam poszedłem.

Jak wyglądały początki Pana kariery sędziowskiej? Co sprawiało największe trudności?

Na pewno dojazdy. Jako młody chłopak nie miałem prawa jazdy, a gdy sędziujesz w niższych ligach, bądź juniorach, to raczej jesteś „ganiany” po okolicznych miejscowościach przy Krakowie. To była największa trudność na początku.

Czy spotkania w niższych klasach rozgrywkowych, wyjazdy do małych wiosek, sędziowanie czasami w prowizorycznych warunkach, może dostarczyć tak wiele emocji jak spotkania w Ekstraklasie?

Oczywiście, gdy człowiek zaczyna swoją przygodę z gwizdkiem, to jeździ się na te niższe ligi i przynajmniej ja tak traktowałem te mecze, jakby to była Ekstraklasa. Wtedy to był dla mnie najwyższy poziom rozgrywkowy, który mogłem sędziować, a z czasem przyszły spotkania, gdzie było coraz więcej ludzi, coraz lepsza oprawa, organizacja, większe stadiony. Dlatego teraz z perspektywy Ekstraklasy mogę zupełnie inaczej popatrzeć na te niższe ligi. W tym momencie wiadomo, że trudniej mi się zmobilizować na mecz w A-klasie niż Ekstraklasie, natomiast jeżeli ktoś zaczyna swoją karierę, to dla niego A-klasa jest jak Ekstraklasa.

Jak ważne z perspektywy sędziego są statystyki? Czy korzystacie z nich w przygotowaniach meczowych, bądź analizach po spotkaniu?

Raczej nie korzystamy ze statystyk. W przygotowaniach do meczu nie skupiam się na tym ile minut występuje dany piłkarz, bądź jak często dotykał piłkę albo ile ma kartek. Bardziej patrzymy ogólnikowo, np. że ten piłkarz jest napastnikiem i dobrym strzelcem, że środkowy pomocnik jest rozgrywającym, który najczęściej jest przy piłce, że obrońca lubi walczyć łokciami itp. Natomiast jako takich suchych statystyk nie bierzemy pod uwagę.

Według danych, w tym sezonie najwięcej kartek, bo aż 11 (10 żółtych, 1 czerwona – po 22 kolejkach) wyłapał Marek Sokołowski z Podbeskidzia. Czy jadąc na mecz tej drużyny zna Pan te liczby i wie, że na tego zawodnika trzeba zwrócić szczególną uwagę?

Wiem, że zawodnik gra ostro i może dostać kartkę, bo jest obrońcą i walczy itd., natomiast nie patrzę czy ma 11 kartek czy 5, kompletnie nie biorę tego pod uwagę.

A czy w pracy asystenta, statystyki się przydają?

Jakub Ślusarski: Też nie zwracamy na nie uwagi. Przez te kilka lat poznaliśmy już niektórych zawodników. Same dane ze statystyk, że np. dany piłkarz często znajduję się na spalonym, nic nam konkretnego nie dają, wszystko zależy od meczu i oceny sytuacji.

T.M. :
Bardziej patrzy się na taktykę drużyny broniącej, czy grają wysokim pressingiem, czy grają w linii. Tak jak Kuba dobrze zauważył, nie patrzymy na statystyki, kto ile razy został złapany na pozycji spalonej.

Chyba gdy drużyna gra wysoko w obronie, to jest to uporczywe dla asystenta, który często musi podejmować decyzję odnośnie spalonego?

J.Ś. : Właśnie odwrotnie. Najgorsze jest kiedy przez cały mecz nic się nie dzieje, ten sam problem jest i u sędziego głównego. Są momenty gdzie się przysypia, mniej więcej 20-30. minuta, najmniej się wtedy dzieje. Później pierwsze 5 minut po przerwie agresywne i znów taka chwila uśpienia. Statystycznie najczęściej wtedy jest spokój na boisku. Następnie jednak przychodzi decyzja, która może zaważyć na całym meczu.

Ok, a jak wygląda przygotowanie do meczu? Za chwilę sędziujecie spotkanie Korona – Lechia. W statystykach mamy informacje, że zagrożeni kartkami są: Gabovs, Dejmek itd. Panowie nie znacie tych danych?

J.Ś. : Nie ma to dla nas znaczenia. Dla nas jest ważne kto wystąpi, kto nie wystąpi, czego możemy się po kimś spodziewać.

T.M. : Bardziej skupiamy się na wcześniejszych meczach. Wiadomo, że nie oglądamy wszystkich spotkań, ale przygotowujemy się z różnych skrótów, oglądamy bramki, bądź ogólnie ustawienie taktyczne. Widzieliśmy Koronę w meczu z Pogonią, jak i również mecz Lechii, która wysoko wygrała z Podbeskidziem. Dzięki temu wiemy, że grę w Lechii zazwyczaj kreuje Mila; mają szybkich skrzydłowych, takich jak np. Peszko; znamy nową pozycję Krasicia, który jest za napastnikami; gdańszczanie grają 3 obrońcami, dwójką w ataku – na to zwracamy uwagę. To samo w stosunku do Korony, wiemy, że Jovanović gra agresywnie, jest odpowiedzialny za odbiór piłki; jest hiszpański napastnik, który strzelił bramkę i zaliczył asystę w poprzednim meczu; jest szybki skrzydłowy Pawłowski, ale on nie może zagrać. Mniej więcej wiemy o taktykach, a tym czy Dejmek bądź Gabovs są zagrożeni kartkami, nie zaprzątamy sobie głowy.

Macie Panowie swoich ulubionych piłkarzy?

T.M. : Jest ich na pewno kilku, a jednym z nich był piłkarz Korony Paweł Golański, dlatego bardzo się cieszę, że wrócił do polskiej ligi, to jest super facet zarówno na boisku jak i poza nim.
Na pewno też Radek Sobolewski, legenda naszej piłki, który jak już podnosi na ciebie głos, to znaczy, że coś jest na rzeczy, choć rzadko mu się zdarza (śmiech). Cenię też Arkadiusza Głowackiego, mimo że nie miałem okazji sędziować mu zbyt wiele meczów, głównie tylko sparingi.

Mam pytanie do Pana Sebastiana (Krasnego – przyp.red.), który najczęściej sędziuje polską 1. ligę. Czy jest duży przeskok między tą klasą rozgrywkową a Ekstraklasą, w której również Pan „gwizdał” 2-3 spotkania jako arbiter główny?

Sebastian Krasny : No w sumie już 5 spotkań…

T.M. : Ale Ty liczysz ze sparingami ? (śmiech)

S.K. : To chyba normalne, że są różnice pomiędzy najwyższą klasą rozgrywkową a tą drugą. Czy to od strony samej otoczki, taktyki gry, wyszkolenia technicznego zawodników, a nawet podejścia do arbitra. Nie miałbym czystego sumienia gdybym nie przyznał, że 1. liga jest dobra, ale jednak różnica pomiędzy tymi rozgrywkami jest widoczna. Nawet teraz przed meczem Korony i Lechii, jak zaraz będziemy wjeżdżać na stadion, to już będzie się czuć atmosferę zarówno od strony kibicowskiej, jak i logistycznej. Wozy transmisyjne, ochrona – wszystko jest dopięte, nic nie może być z przypadku.

Często spotykam się ze stwierdzeniem, że Tomasz Musiał jest wyrozumiałym sędzią, który pozwala „dużo grać” piłkarzom. Przeglądając statystykę żółtych kartek na mecz (3,786 – stan po 22 kolejkach), rzeczywiście wynika z tego, że jest Pan jednym z łagodniejszych arbitrów w lidze. Skąd taki angielski styl sędziowania?

T.M. : Po prostu mało widzę, nie dostrzegam tych fauli..(śmiech).
Żartuję, każdy oczywiście ma jakiś swój styl, ulubiony sposób prowadzenia zawodów. Zależy to też nie tylko od tego jak jesteś wyuczony, ale też jaki masz charakter. Tak jak na boisku, tak też zachowuję się w życiu. Ma to wpływ na podejmowanie decyzji i na zarządzanie. Staram się podejść do zawodników na stopie bardziej koleżeńskiej, jeżeli oczywiście sytuacja na to pozwala. Co do żółtych kartek, to ten mój poziom, pułap jest rzeczywiście wysoki, co nie zawsze jest dobre, bo mogą się przez to czasem rozejść zawody. Ale od tego też poznaje się dobrego sędziego, który znajdzie ten moment, chwilę w meczu, kiedy „puszcza” to co można, a kiedy przerywa grę i pokazuje kartkę, gdy pewna granica zostaje przekroczona. Dobrze też jest, gdy zawodnicy się dostosowują do mojego poziomu sędziowania, skupiając się wyłącznie na grze w piłkę, a nie na walce, agresywności czy faulach.

W jednym z wywiadów dla portalu Weszło, stwierdził Pan, że ma problem z oceną poważnych, rażących fauli, czyli mówiąc kolokwialnie – pokazuje Pan żółtą kartkę, zamiast czerwonej. Czy od tego czasu ocena tych sytuacji uległa poprawie?

T.M.: Oczywiście. Włożyłem do tego dużo pracy, bo moim wielkim błędem było to, że zbyt szybko uciekałem głową od zdarzenia, patrząc gdzie leci piłka. Było to zgubne, dlatego skupiłem się na poprawie tego elementu, oraz wielu innych aspektów, takich jak sposób poruszania się, przepuszczania zawodników przed sobą, mowy ciała itp.

Coraz bliżej Euro 2016, na którym będzie Pan dodatkowym sędzią asystentem w zespole Szymona Marciniaka. Jest już stres przed tą imprezą, rozpoczęły się szczegółowe przygotowania?

T.M. : Przygotowania się zaczynają, chociażby te biegowe do egzaminu, który nas czeka przed wyjazdem. Natomiast stresu absolutnie nie ma. Zawsze skupiam się na najbliższym meczu, to jest dla mnie najważniejsze. Dziwne, żebym teraz myślał o Euro, gdy przed sobą mam kilkanaście meczów do posędziowania w lidze polskiej.

Co Panowie myślą o innowacjach w piłce, takich jak powtórki wideo, bądź system goal line?

S.K. : Tak w skrócie – wszystko co nam może pomóc, jest przez nas akceptowane. Goal line – jak najbardziej jesteśmy za. Co do powtórek – wszystko zależy od tego, jakby to wyszło w przysłowiowym „praniu”. Widzimy przecież czasem w programie Liga+Extra kontrowersje – gdzie ile głów tyle zdań. Ciężko nawet z powtórką wideo jednoznacznie ocenić daną sytuację.
Druga sprawa to pytanie, kto miałby przy ewentualnej powtórce decydować o ocenie akcji?

Może sędzia techniczny?

T.M. :
Dobrze też Sebastian zaznaczył, że występuje problem czasowy. Jeżeli mamy challenge wprowadzone w tenisie, siatkówce czy hokeju, to widzimy, że tam tzw. przerwy techniczne są czymś naturalnym. Są tam czasy dla trenerów, powtórki, różne wznowienia, serwy, zagrywki i ta gra non stop jest przerywana. Piłka nożna jest taką dyscypliną, gdzie gra cały czas się toczy. I wyobraźmy sobie teraz te powtórki, gdzie nagle ludzie zamierają, bo co minuta – dwie są przerwy. Tak jak Sebastian zauważył – ile głów tyle zdań, 2-3 powtórki przy których są różne interpretacje. Teraz druga sprawa. Pan mówi, że decydować może sędzia techniczny. Tylko co w przypadku, gdy ten arbiter robi zmianę i mamy challenge? Czy ma rzucać tablicę i biec do monitora, gdzie stoją nad nim dwaj trenerzy, albo i całe ławki rezerwowych?

J.Ś. : Trzeba się zastanowić, gdzie jest granica powtórek .

S.K. : Po co nam challenge przy sprawdzaniu czy był spalony czy nie, jeśli chorągiewka została podniesiona? Trzeba ustalić granicę, kiedy będzie to potrzebne.

Racja, z tym, że w dzisiejszych czasach, mimo że powtórki na stadionach są zabronione, to duża część widzów już po paru chwilach wie, czy dana decyzja była prawidłowa czy nie…

T.M. : Oczywiście, w dobie dzisiejszych sms-ów jest to nieuniknione. Ale co by było, gdyby, po challengu, ta „wiedza” była inna niż ostateczna decyzja sędziego?

J.Ś. :
Jasne, że chcielibyśmy mieć jeszcze jakąś pomoc. Na ten moment mamy systemy komunikacji, beepery, które bardzo nam ułatwiają pracę i sprawiają, że sędziuje się mecz tak naprawdę całą czwórką sędziowską. Jesteśmy za rozwiązaniami, które mogą nam pomóc, być może będą to w przyszłości właśnie powtórki wideo.

W Ekstraklasie sędziuje Pan nieprzerwanie od 2010 roku. Jak bardzo zmienił się poziom naszej najwyższej ligi rozgrywkowej, czy z roku na rok jest coraz lepiej?

T.M. :
Jeśli chodzi o stadiony to mamy ogromny krok do przodu, głównie dlatego, że na Euro powstały nowe obiekty. Zaraz też za tym poszła Legia, Cracovia, spoglądamy na obiekt Termaliki, jest nowy stadion Górnika Zabrze..

…plus nowe obiekty mają zespoły z niższych lig, jak chociażby Motor Lublin…
T.M. : Dokładnie, jeśli chodzi o infrastrukturę jest naprawdę super. Jeśliby za tym poszła poprawa infrastruktury dla młodzieży, to już w ogóle byłoby świetnie, ponieważ widać, że jest bardzo zaniedbana. Z drugiej strony mamy taki problem, że dzieciaki też zbytnio się do sportu nie garną.
Jeśli chodzi o poziom sportowy, to jakiejś różnicy nie zauważyłem. Zmienia się w drużynach, są nowi zawodnicy, liga ogólnie się wyrównała. Marketingowo jednak zrobiliśmy duży postęp, na mecze przychodzi więcej kibiców, mamy wspaniałe oprawy, mnóstwo nowych sklepików.

A podejście do sędziego zmieniło się przez ten czas?

T.M. : Wiadomo, że parę lat temu była ogromna afera w świecie futbolu związana również z sędziami. Na szczęście ten etap mamy za sobą, wtedy był to najgorszy okres do sędziowania. Teraz oczywiście zdarza się, że sędziowie są krytykowani, bo te decyzje są czasem błędne, kontrowersyjne, albo prawidłowe i zgodne z przepisami, ale niezrozumiałe. Jeśli taka krytyka jest wyrażana w ludzki sposób, poparta dowodami to ok, jesteśmy na to przygotowani. Natomiast jeśli chodzi o ogólne traktowanie arbitra, to na pewno jest poprawa, sędziowie są szanowani. Zawodnicy oraz działacze widzą, że na mecz nie przychodzą panowie z brzuszkami, którzy chcą pobawić się przez 90 minut i wziąć za to pieniądze. Zauważają, że sędziowie przygotowują się tak jak piłkarze. My, arbitrzy ekstraklasowi, mamy 4 do 5 treningów tygodniowo, jesteśmy monitorowani na bieżąco, co trzy tygodnie jeździmy na zgrupowania do Spały. Generalnie jesteśmy przygotowani profesjonalnie do naszej pracy.

Sam obraz arbitra w Polsce uległ transformacji – jako Kolegium Sędziów PZPN korzystacie z usług psychologa, przygotowaniem fizycznym zajmuje się Grzegorz Krzosek, wprowadzono model sędziego zawodowego…

T.M.:
Oczywiście jest to duży krok do przodu. Dzięki temu, że jestem sędzią zawodowym, to mam czas na trening, odnowę biologiczną, relaks, mogę przygotować się do meczu, obejrzeć dane drużyny, zrobić samoocenę z poprzedniego spotkania itp. Mamy zajęcia z Panią psycholog, do której zawsze możemy zadzwonić, porozmawiać, zwierzyć się. Również treningi Grześka przygotowują nas do egzaminów, pomagają wytrzymać fizycznie cały sezon. Na bieżąco jesteśmy przez niego monitorowani i przesyłamy mu wyniki. Widać ten profesjonalizm i dlatego też jesteśmy lepiej odbierani przez innych.

„Gwiżdże” Pan najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce, systematycznie jeździ po największych stadionach Europy sędziować mecze Ligi Mistrzów, Ligi Europy bądź spotkania reprezentacji krajowych, niebawem Euro 2016. Jakie jeszcze cele może stawiać sobie Tomasz Musiał?

T.M. : Najbliższy cel jest taki, żeby na wielkiej imprezie sędziować „na środku”. Chciałbym awansować jak najwyżej w hierarchii jako sędzia główny, wskoczyć do kolejnego koszyka sędziowskiego UEFA. Liczę, że uda mi się to po tym roku, no i oczywiście chciałbym utrzymać tę moją markę w lidze polskiej, dalej się rozwijać i pracować nad sobą.

I tego życzę Panu i Pańskiemu zespołowi. Dziękuję za rozmowę.

T.M. :
Dzięki wielkie.

~Piotr Grabski
fot. Marcin Łagowski

Komentarze:

Śledź EkstraStats w mediach społecznościowych: